czwartek, 6 sierpnia 2015

Anglia i strajk metra w Londynie część. 1

Miesiąc już pomieszkuje w Anglii, ale postanowiłam zacząć tę notkę od Londynu.
Wczoraj kolejne miasto doszło do mojej listy "mogłabym tu mieszkać" a przede wszystkim znalazłam odpowiedzi na nurtujące pytanie: czy jest tu drogo? czy jest ciężko? co z językiem? jak to jest pracować? jaka jest angielska Polonia?
 Zacznijmy od najfajniejszych rzeczy <3 W Anglii wszystko rankinguje na 8,5-10/10 <3
Mieszkam w małym miasteczku w hrabstwie Northampton i muszę przyznać, że nawet takie małe mieścinki jak moja, są bardzo urokliwe. Domki angielskie, szeregowce, wszystko w odcieniach białego i brązowego- to coś pięknego i jak dla mnie, mega wyciszającego. Przez ostatni miesiąc gorączkowo szukałam pracy, by po powrocie móc jechać w inne części Europy. Jakie? Sami zobaczycie. :)
Corby i okolice + Peteborough

Wracając do Corby, ludzie są przemili. W sklepach, na ulicach. Muszę tez przyznać, że miałam lekki problem z angielskim- akcent to nie lada wyzwanie dla kogoś, kto rok temu musiał łamać angielszczyznę, żeby przetrwać. :D Na dodatek ciągle spotykam polaków, więc po części czuję się znajomo jak w Poznaniu czy w Zamościu. Czy to dobrze? Jasne, zawsze dobrze czuć się jak w domu ale o społeczności polskiej trochę później. Po rozpoczęciu pracy mojego życia w fabryce <3 (nie liczyłam na wielką karierę jako pracę wakacyjną "wydaj to na podróże")
W KOŃCU BYŁYŚMY W LONDYNIE.

Bardzo się boję popularnych do zwiedzania miejsc- z miejsca wiem, że to nie działa tak, że im więcej osób coś zwiedza, to jest fajniejsze. W swoim życiu byłam w wielu miejscach, które były mało popularne turystycznie, a zakochałam się w nich bez pamięci.
Londyn... jest piękny. Nie ujmują mu ani tłumy turystów, ani chwiejna pogoda. Jest piękny, zaczarowany, uroczy i... uporządkowany. Między chaosem, wygląda to dla mnie jak wielkie puzzle. O ile zrozumie ich ułożenie, mogłabym gubić się w Londynie codziennie, co godzinę, co minutę.
Jak na złość, w dzień naszego przyjazdu, pracownicy metra ogłosili strajk więc zostały nam tylko... autobusy i niedokładna mapka którą dzierżyłyśmy w ręku+ internet w telefonie Kate.

Nie liczcie, że zwiedzicie choć cząstkę Londynu w jeden dzień! To miejsce ma dużo do zaoferowania w każdej dziedzinie turystyki. Ja, jako laik zwiedziłam standard package obejmujący Big Ben, London Eye, China Town i wszystko, co zwiedziłyśmy błądząc między White Chapel a London Bridge. Nigdy byśmy tam nie doszły, gdybyśmy wysiadły z metra. Szczęście w nieszczęściu.










  







  













Nie wiem, czy moje spostrzeżenia będą trafne ale z mojego punktu widzenia trafiają w samo sedno sprawy. Oczywiście, Anglia jest do mieszkania. Nie, nie jest drogo o ile zarabiasz w Anglii i wydajesz w Anglii- myślę, że tak powinna działać każda "zdrowsza" gospodarka na świecie. Anglicy nic mi do tej pory nie utrudniali, nie licząc pokręconych induction oraz wypełniania miliona papierków.
Nie spotkałam się też z żadną "dyskryminacją" ( tak swoją drogą, co wy robicie, Polki, że każdy anglik powie mi, że jesteście łase na kasę jak koń na marchewkę? Nie ładnie, that's no no).
Z rzeczy które mnie zdziwiły to Polonia na facebooku. I to tu zacznie się bardziej kontrowersyjna część tej notatki.
Nigdy nie widziałam, jak funkcjonują Polacy za granicą ale jestem trochę przerażona. Pamiętacie moja notatkę o amerykanach w Chinach? Odnoszę wrażenie że koło historii się zatacza. Kocham Polskę, ale jak to się dzieje, że wielcy patrioci. którzy reklamują swoje usługi "wpierdolu" wyjeżdżają za chlebem? Wyjeżdżają za chlebem to dobre powiedzenie, bo według mnie oni tutaj mieszkają. Nie przyznają się przed samym sobą co byłoby dla nich równoznaczne ze zdradą ojczyzny ale mieszkają tutaj.
 Ludzie, wy tu mieszkacie. Dlaczego się nie asymilujecie z anglikami? Dlaczego nie chcecie się uczyć angielskiego? Dlaczego robicie z siebie ofiary i cytując forum, wygnańcami z Polski? Filmik, który wczoraj obejrzałam, gdzie Polacy w londyńskim metrze palą i reprezentują swoją polskość, śpiewając hymn.... ludzie błagam was...
To nie jest tak, że w Anglii ludzie umierają i są gburami i "na pewno nie chcą z wami rozmawiać". Polskę noście w sercu a nie na "ryju". Bo "na ryju" możecie ją nosić w Polsce, ale jeśli mieszkacie w angielskim domu, jecie angielskie jedzenie, za angielskie pieniądze to należy się chociaż odrobina SZACUNKU. A według mnie, szacunku coraz mniej. Bądźmy sarmatami, ale tymi z początku wieku, a nie tymi z końca. Polacy mega nam tu pomogli i z góry dziękuję znajomym, którzy dawali cynk o pracy, czy podwieźli jak było trzeba ale myślę, że trafiłam na normalną część "Polski" ale patrząc na tę patolę zaraz obok zastanawiam się dokąd to wszystko prowadzi.


Bonus pt. "mamo, wyślij mi dwa swetry"