niedziela, 18 października 2015

Praskie posągi i czerwona kapusta, czyli jak pojechałyśmy Polskim Busem do Pragi.

Hej kochani!
Dzisiaj trochę wspominkowo, ale sentyment nie pozostawił mi wyboru.
Zbyt długo zbierałam się, by napisać notatkę o Pradze. Zdecydowanie zbyt długo, zważając na fakt, jak bardzo wspaniałe jest to miasto.

To co, zbieramy się?
Nigdy nie zapomnę feralnego terminu, w jaki postanowiłyśmy pojechać do Pragi -weekend majowy. Dodajmy do tego Polskiego Busa, który w kompletny upał był zatłoczony i śmierdzący - pozdrawiam panów, którzy chcieli przedłużyć sobie weekend majowy, pijąc już w drodze do Pragi.
Miałyśmy dodatkowo problemy z hotelem- nie polecam nikomu szukać noclegu kilka dni przed weekendem majowym. Dla żartu dodam, że szukałyśmy nawet parkingu albo sadu, gdzie mogłybyśmy rozstawić namiot. Na szczęście uratował nas Chilli Hostel oraz dziewczyna, z którą miałam wspólnego znajomego. Po wymianie waluty (100 koron to 14 złotych...) i spakowaniu walizek, czekałyśmy o 5 rano na Polskiego Busa śpiewając k-popowe piosenki na całe gardło.
Moja pierwsza podróż po kilku miesiącach.

Ruszamy! 
Praga podzielona jest na 22 dzielnice, których rozkład do tej pory mnie zastanawia (8 koło 1 ? 2 koło 6? Okej, po prostu wsiądźmy w metro i tam jedźmy).
Praga jest (i na prawdę to czujesz, jadąc do stolicy Czech!) starym miastem. Ma wiele miejsc historycznych godnych uwagi, ale i sam spacer w Pradze bez celu uważam za bardzo przyjemny. Niektóre ze stereotypów się potwierdziły ale wyszły pozytywnie.
Tak, piwo jest tanie, jedzenie dobre, a ludzie genialnie szaleni.
Idąc tropem naszego cudownego szczęścia, akurat odbywały się mistrzostwa hokeja, który Czesi wręcz uwielbiają! Ulice były zapełnione ludźmi, ubranymi w barwy swoich drużyn, a wieczorem było słychać pijane ballady na cześć zwycięzców, jak i przegranych.
Bardzo dużo błądziłyśmy między ciasnymi uliczkami. Most Karola, starówka, słynny zegar Orloj. Pogoda dopisywała, humory dopisywały, czego więcej chcieć od naszych sąsiadów zza południowej granicy?

Czy to na pewno Czechy?
Trzem fankom k-popu nie mogło to umknąć. Dodam to jako ciekawostkę- Koreańczycy kochają Pragę! Nie zdążyłam policzyć wszystkich wycieczek z Azji, które się przewinęły obok nas. Na dodatek nie znam znajomych, którzy by w Pradze nie byli. Co ich tak ciągnie? Tego się chyba nigdy nie dowiem, bo każda odpowiedź mi podobnie  "jest dużo zabytków".
Praga zazwyczaj jest "zalana turystami" ale sądzę, że tych a Azji jest najwięcej.
Powód naszej wizyty akurat w tej dacie nie był przypadkowy- w Pradze odbywała się impreza
k-popowa.

Polecamy!

Tak, tak, tak!
 Definitywnie polecam miłośnikom starych zabytkowych miast, gdzie jeszcze czuć klimat zeszłych stuleci. Wąskie uliczki, przerażające posągi łypiące na was groźnie z każdej strony. Nie drogo, uroczo i idealnie na kilkudniowym wypad. Niestety- Praga jest zbyt mała, by zwiedzać ją w nieskończoność.
 Nie bójcie się o angielski- nawet po polsku się dogadacie. W końcu Czesi są dla nas jak bracia- tyczy się to też języków. :)
A wy? Byliście już w Czechach? Jak wrażenia?
Jak dla mnie całokształt wygląda cudownie. :)












Inna perspektywa

Choć obiecywałam sobie, że zrobię notkę o Londynie jak najszybciej, skłamałam.
Znowu wszystko przybrało niespodziewany obrót i chociaż nadal nie mogę za nim nadążyć, staram sie jak mogę.



Zajmijmy się Polską!
Otóż prawdopodobnie jest to mój ostatni rok w Polsce, postanowiłam pozwiedzać przy okazji pokazując mojemu znajomemu kawałek Polski.
Nigdy nie widziałam Polski oczami amerykanina, który dosłownie kocha się w Polsce i uważa ją za drugi dom. Nigdy nie czułam tak wielkiego przywiązania do swojego kraju, jak Matt.
Podziwiałam, jednocześnie zazdroszcząc. Cytując Kuźniara: jadąc do USA pytają się co lubisz w Ameryce najbardziej. Jadąc do Polski pytają się dlaczego tu w ogóle przyjechałeś. To smutne, że nasz kraj jest tak słabo promowany i (niestety) ksenofobiczny. Podróżując z obcokrajowcem po własnym kraju mogłam nie raz zobaczyć, jak ludzie reagują na kogoś innej nacji. Nie rozumiał też, dlaczego nikt nie odwzajemnia uśmiechu. Dlaczego ludzie nie doceniają tego, co mają. Poczuć się jak turystka we własnym kraju- taki był plan i tak się stało. Widziałam Polskę innymi oczami, oddychałam innym powietrzem.
Czasu było mało więc obmyśliłam piękną trasę na ostatnie dwa tygodnie moich małych wakacji.
Zwiedziliśmy więc Zamość- Kraków- Wrocław- Poznań po czym każde z nas pojechało na kilka dni do Europy (Matt do Hiszpanii a ja do Holandii, Belgii i Francji (( o tym też później))). Zastanawiam się ciągle co sprawiło, że staliśmy się przyjaciółmi na dobre i na złe, skoro ledwo się znaliśmy. Jedno jest pewne- jak na pierwszego amerykanina oraz faceta, był jest i będzie moim najlepszym travel buddy, jakiego miałam. I na pewno to nie jest pierwsza i ostatnia nasza podróż razem. A ze względu, że już w poniedziałek każde z nas wraca do swojego "środowiska naturalnego" aka. szkoły, pracy... chciałabym tylko powiedzieć dziękuję :) Strasznie cię Kocham i będę tęsknić za każdą głupią rzeczą, którą robiliśmy razem. Za każdą łzę i uśmiech podczas tego miesiąca. Za każdy pijany wieczór i rannego kaca. Za każdą minutę zmarnowaną na rozmowę. Za każdy dzień, który spędziliśmy razem.








Nie wiem, czy mogę sobie obiecywać wymarzony wyjazd do Chin i nie wiem czy znowu z nich napiszę do was.
Londyny zostawię na później. Holandię/Belgię/Francję również. Chiny odkładam- mam coś ważniejszego do zrobienia (okey dokey yo)!