sobota, 9 sierpnia 2014

My, wy, oni.

Some people look for a beautiful places.  

Others make a places beautiful.

Z naszym (pożyczonym od Madi) SB. Udany spacer po Myeong-dong plus już wiemy gdzie są dobre i tanie tteokbokki.

Jason, czyli host który jest idealnym oddaniem powiedzenia 'Everything is never as it seems'.


Polska w Seulu. Nasz skarb Madzia i wspólne 'bujanie się po dzielni'.



Pinku Pinku Oppa i jego twarz pokazowa. Z cyklu ' Idźmy tutaj, albo czekajcie zapytam, o tutaj jest mapa, teraz pod górkę, jednak trzeba zwrócić, przechodzimy na drugą stronę, mieliśmy iść na Hanok Village ale może wejdziemy do muzeum'. To nic, że jest z Seulu bo i tak zabłądzi. Ale z takimi ludźmi błądzi się bardzo przyjemnie.
Big Head Oppa (cr.Nana) który po jednej przegranej w bilarda zabiera nas w inne miejsce bo nagle zgłodniał a jak już docieramy żeby zjeść sushi, zostają 2/3 stołu plus 5 butelki soju i właściwie to kończymy na karaoke śpiewając 'My heart will go on' i 'Let it go'. 


Ice Cream Oppa. Powinnam chyba wytłumaczyć nazwę, cóż... można to uznać za dobry patent na podryw który wyszedł nam całkiem spontanicznie. Zachciało nam się lodów, które jak się okazało są w promocji 2+1 więc hej, dlaczego trzeciego loda nie dać jakiejś 'dobrej dupie'? Tak zaczęła się nasza przyjaźń z barmanem z Gangnam który sam mówi, że używa Konglisha. Poza tym tona cukru, uśmiechu, dobrego jedzenia i skinshipu.


Dwóch koreańczyków z LA i dwie polki. Jedzenie przez całą noc warte 300$, czyli David babcie już pieką dla Ciebie placki dziękczynnie w Polsce.


Pierwsze spotkanie po roku z moim Gyu. Koncept 'shy boy', spotkajmy się na Gangnam bo mam hajs, 'let's eat and go, eat and go' a i tak kończymy na karaoke (znów po soju).


Nie do końca takie angel ale dodaje bo kyeopta, że aż dziwnie.



Power of ajumma, czyli even z What's Up Seoul, świetne wspomnienia, świetni ludzie.


Znów z Gyu ale tym razem z Sumin, czyli dwójka z mojego wolontariatu z zeszłego roku i ciche shipowanie bo okazało się, że obydwoje rozstali się ze swoimi 'ex' 2 miesiące temu.


Ekipa z naszej pierwszej domówki. Rosjanka która opowiada o Hawajach, kanadyjczyk który gra na gitalele (bo to przecież gitara ale nazywa się ukulele), para z Norwegii która dopiero co wróciła z Japonii i organizator Kie który niby mało mówi a o 4 w nocy opowie Ci o małpach lub wielbłądach które uprawiały sex na jego oczach. Oh well...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz