czwartek, 21 maja 2015

"Słuchasz K-popu?!" czyli jak łatwo popaść w paranoje.


Kilka tygodni temu miałam straszną faze wdrążenia się w tematyki muzyki popularnej export USA. Zaczęłam więc klikać randomowo proponowane utwory na YT. Każdy tego słucha, każdy się tym jara. Nic więc dziwnego, że na imprezach ludzie często śpiewają piosenki i bawią się w ich rytmie, całkiem nie udając, że jej nie słyszeli wcześniej.
Przyznam, że trochę mnie to uderzyło. A zwłaszcza to, że gdy podobała mi się jakaś piosenka, zaraz nią przesiąkałam do bólu i dalsze jej słuchanie z wywoływaniem tych samych, cennych dla mnie emocji, było niemożliwe. Na przykład puszczanie wszędzie Hoziera, nawet na imprezach. Nikogo nie bulwersował fakt, że puszczają ballady na imprezach masowych bo "było to popularne".

A więc cofając się wspomnieniami do czasu, kiedy byłam w Korei.
Jak to wygląda z Kpopem?

Przed wylotem jak to bywa w moim zwyczaju panikarstwa i zapinania wszystkiego na ostatni guzik, pytałam się moich znajomych co z tą Koreą i co z tym K-popem.

Mit 1: Nie przyznawaj się, że słuchasz K-popu, zjedzą cię.

Może ktoś mnie tam ugryzł ale nic takiego sobie nie przypominam ;) Na początku fakt, bałam się mówić głośno że słucham k-popu. Wydawało mi się to deklaracją w stylu "słucham disco polo" choć miałam rację tylko po części. Być może k-pop dziala na tej samej zasadzie co disco-polo, ale to kompletnie inna bajka. K-pop jest definitywnie bogatszy w gatunki muzyczne, wariacje i tekst, a nawet emocje które nie opierają się zawsze na :chodź ze mną w haszcze, ja ci zaklaszczę:

 A moja Nanowa filozofia życiowa brzmi: jeśli wstydzisz się siebie, to kim ty jesteś? Z tymi słowami na sercu zaczynałam powoli otwarcie przyznawać się: tak kocham Kpop i wiem, co to We Got Married, znam masę aktorów i modeli z Korei, nie musicie mi po raz enty tłumaczyć co to Kimbap albo jak jeść pałeczkami. Tak się składa, że nabyłam tę wiedzę w drodze samouczka w Polsce.
Byłam przygotowana na pomruki i nie miałam pojęcia, jak zareaguje rodowity koreańczyk na kpop turystkę. Oczywiście, nie pojechałam do Korei bo K-pop. Pojechałam tam, bo byłam ciekawa. Nie jeżdżę na drugi koniec świata żeby znaleźć oppę. Dziękuj Bogu ta wiedza wystarczyła moim znajomym. Trochę zdziwieni, trochę szczęśliwi. Na pewno nie nastawieni wrogo. Często siadaliśmy z naszym hostem na kanapie i oglądaliśmy We Got Married albo Witch Hunt. Znajomy zabrał nas do sklepów k-popowych, choć trudno było nie zauważyć ogromnej ilości EXO na ulicach ;)
 Nawet mama mojej koleżanki była zafascynowana tym, że oglądałam z nią Wonderful Days. Pochwaliła Taecyeona i za sprawą Ham, zamieniłam z nią kilka słów. Woah, to było niesamowite uczucie.

Mit 2: Korea nie słucha k-popu.

Wracając do punktu pierwszego to prawda i nie prawda za razem. Sprawa disco polo- jasne, nienawidzimy disco polo ale jeśli leci Szmaragdy i Diamenty, znamy cały tekst na pamięć. Nie przypominam sobie bardziej trafnego przykładu. Korea zna Shinhwa, HOT, SuJu, EXO (trudno nie znać xD) miliard raperów tych już znanych i jeszcze nie znanych, 2PM (<3) i wiele wiele innych. Po prostu nie są  na bieżąco, tak bym to określiła w najbardziej prosty sposób.

Mit 4: Na imprezach w Korei puszczają sam k-pop
Micik od moich "normalnych znajomych". Prosty do obalenia.
Nie, w Korei leci muzyka klubowa i "łupanka" jak ja to nazywam. Raz k-pop zasłyszany w NB2 i był to Taeyang :)

Mit 3: Nie śpiewaj k-popowych piosenek na karaoke jak nie umiesz tekstu/nie znasz hangula bo sie będą śmiać
.............
.............
Zostawiłam jako wisienkę na torcie.
To była najbardziej epicka rzecz, jaką usłyszałam. Nie wiem, z kim trzeba się przyjaźnić, żeby ktoś śmiał się z twojej próby koreańskiego. Osobiście nie jestem fanką nauki koreańskiego, wszystko znam ze słuchu a gramatyka nie istnieje ale nie wiem co złego w tym, żebyśmy w 3 - 4 osoby śpiewali Heart Beat albo Oppa Gangnam Style na karaoke? Kto już pójdzie na karaoke zrozumie złotą zasadę" byle coś zaśpiewać", a dla bardziej opornych na liście zawsze znajdziecie Britney albo jakieś inne stare hiciory.



Nooooooooo kochani to tyle ode mnie na dzisiaj.
 Na puentę słów kilka.

Korea nie jest jakimś specjalnym miejscem na ziemi w którym zjedzą cię za kochanie ich kultury. Mnie też dziwią ludzie, którzy jarają się Polską. Parafrazując Kuźniara: Obcokrajowiec spyta się, czy podoba ci się jego kraj. Polak zapyta, co tu robisz i co cię tu zmusiło do przyjazdu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz