poniedziałek, 30 czerwca 2014

Just relax, samochody na numerki i yodo, czyli pierwsze kroki (i loty) w Pekinie.



Naszą podróż zaczęłyśmy niewyspane i głodne, jak zazwyczaj to u nas bywa. Ogarnęłyśmy lotnisko w Warszawie i wsiadłyśmy do samolotu. LUHAN LUHAN LUHAN, człowiek z lękiem wysokości siadł przy oknie i musiał z tym żyć, JUST RELAX POWIEDZIAŁBY JACKSON WANG.
Zamówiony w Finnarze sok pomarańczowy nigdy do mnie nie dotarł, ale już na pokładzie byłyśmy jedynymi polkami. I od kiedy wylądowałyśmy na lotnisko w Helsinkach, zaczęła się nasza przygoda.

Musze też wspomnieć o naszym epickim posiłku życia, za który zapłaciłyśmy 40 euro na strefie bezcłowej  (Finlandio, naprawdę cię kochałam….) ze względu na brak jakichkolwiek opcji (przesiadka 40 min) oraz dobitnie wzywającego węglowodanów żołądka.

Już przy bramce szybko zorientowałyśmy się, że jesteśmy nielicznymi białymi twarzami na pokładzie a po chwili pożegnałyśmy się z polskim na zawsze.

Koło nas siedziała dziewczyna cud malina i tu nie żartuję, wyglądała i była ubrana jak z kosmosu. Nie zdziwiło nas zatem, że przy wypisywaniu karty pokładowej widniał napis: ukrainian. A może powinna napisać Szeherezada?

Samolot stwierdził, że sobie jednak ogarnie życie troszkę później niż planował, więc przy bramce (i to nie tej przy której trzeba było teoretycznie być) panowała nerwowa atmosfera w tłumie chińczyków wracających na swoje włości. Jednym słowem- chaos.

Na pokładzie dostałyśmy słodkie kocyki słuchaweczki i miłego pana stewarda który kazał mi zostawić na sobie jedną kurtke bo jak wyjdę może być mi chilly. Musielibyście zobaczyć jego minę, kiedy ściągała kurtkę i byłam w samej koszulce na ramiączkach co w Chinach oznacza co najmniej PORNOGRAFIE.

Posłuchałam czegoś w innym języku niż chiński (chinese, chinese everywhere) , poszłam spać o ile można nazwać nocne czuwanie snem, a przed ranem po obudzeniu się, włączyłyśmy telewizorki pokładowe i co? I EXO EXO I NO BREATHING z Lee Jong sukiem i Seo In Gukiem.  :D azjatycko pocisnęłyśmy sobie filmik I próbowałyśmy spać.

Nasze baterie, choć na wykończeniu naładowały sie z powrotem kiedy wylądowałyśmy <333 Lot przebiegał spokojnie ale różnica czasu dała się we znaki, więc nie zbyt godnie reprezentowałyśmy polską urodę na chińskiej ziemi za co serdecznie przepraszamy.

Z lotniska odebrała nas nasza koordynatorka( bardzo miła i śmiechowa dziewczyna) i zabrała do hotelu, gdzie spędzimy najbliżej 2 dni na zwiedzaniu Pekinu.

Jedynym plusem a zarazem minusem jest to, że będę musiała mieszkać sama w Tianjin (albo Jixian każdy mówi co innego xD)  i niestety nie udało się znaleźć dla mnie nauczyciela na miejscu więc lekcje będą prowadzone przez skype. Martyna po małych komplikacjach zmieniła rodzinę i zostaje w Beijing na najbliższe 90 dni J Życzę jej, żeby miała fajną i otwarta rodzinę :D To, że jesteśmy troszkę daleko nie zmienia naszych planów co do życia w Chinach, oh well może je nawet urozmaici? J

 Zdecydowanie co tydzień będę starała się o swój beijing trip (zbyt bardzo mnie jara to całe ganianie w chaosie pekińskim,żeby nie zwiedzić dosłownie wszystkiego no i nota bene nie spróbować kaczki po pekińsku) ale na razie cisnę na wieś na tzn szok językowy aka. Nikt nie mówi po angielsku, tu mów po chińsku.

Co i jak teraz?

Kompletnie dalej nie wiemy co i jak, wiemy jedynie ze jesteśmy w Pekinie, dzisiaj 7 godzin chodziłyśmy po mieście i że chyba nam się udało tu w końcu dostać xDDDD jedyna osoba, dzięki której cokolwiek ogarnęłyśmy zwie się Jeff i serdecznie mu dziękujemy za te 8 godzin spędzone z nami. Mam nadzieję, że mimo nie chęci pójścia z nami do water park, pociśnie z nami na Hutongi i nie pozwoli nam spaść ze schodków, ani my jemu wyjebać się w autobusie, jak to dzisiaj niestety prawie było xD

Most Yinding w Shishahai był przepiękny i dzięki wielkie, że nas ogarnąłeś- two white chicks dancing to A-Pink next to Tianmen aviable on Youtube right now :D

Ale relację z naszej nocnej podróży po Zakazanym mieście I Dzielnicy imprezowej później, razem ze zdjęciami.

Pierwsze wrazenie po wylądowaniu? Takie wielkie miasto, głośne, rządzące się swoimi prawami. Wszyscy krzyczą, klną, śpiewają, idą, stoją pędzą, jadą samochodami, trąbią (nie wiem, jak wam to wyjaśnić w jaśniejszy sposób niż YOLO I BIEGNIJ PRZEZ ULICE póki ktoś ci nie rozjedzie dupy) miliardem jedzenia i prawie zerowym angielskim, co przeszkadza mi jedynie przy transakcjach sklepowych i ładnych chłopakach :D

Jak do tej pory czyli kilka godzin w Pekinie, wszędzie musimy gadac po chińsku (o ile to chińskim można nazwać) ale cwane banana wynajęły, całkiem dobrowolnie i za darmo JEFFA który nawet wytargował nam zniżkę na zajebiste snapbacki :D

Jest ciezko z angielskim, nawet z przewodnikami po Pekinie, wiec musiałam zrobic wrecz blyskawiczna przypominajke podstawowych zwrotow po chińsku ale i to jest małe. W takich chwilach, na prawde załuje ze się do niego nie przyłożyłam przed ywjazdem wiec tym razem zdecydowanie obiecuje poprawe.

Czy w Pekinie jest drogo?

To zalezy co kupujesz, gdzie jesz -na przykład miska zupy z kluskami=6 zł, restauracja japońska, wielki talerz z kurczakiem w temperze =ok. 25 zł  bilety autobusowe – 0,50 gr, nie żartuję xD   Transfer z lotniska kosztował nas jedyne 12,50 a do hotelu (w samym środku Beijing) miałyśmy tylko jedną przesiadke.

Jak z lotniskami, metrem?

Lotnisko w beijing jest OGROMNE I DŁUGIE. Po odbiór walizek musiałyśmy jechać lotniskowym pociągiem, miliard bramek i ogromna kolejka do odprawy obcokrajowców. Nie chce już myśleć o tym, jak stamtąd się wydostaniemy.  

Co do metra, bagatela, dojedziesz wszędzie za grosze i jeśli chodzi o transport, zdecydowanie jest na plus.

 

Kilka dni później siedzimy już w agencji, po 3 godzinach snu i ostro zakrapianym soju koncertem 2PM, objadaniem się na ulicy i spacerem pod plac ze zdjęciem Wodza :D

Jakie będą nasze dalsze przygody? To się jeszcze okaże.

Zdjęcia i „coś więcej z opisów” już wkrótce ! J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz