czwartek, 3 lipca 2014

Czarne chińskie scenariusze dla au pair część druga i ostatnia.

Siedzę na krzesełku, przy biureczku, w agencji Early Bird. Czekam na jakiekolwiek informacje o rodzinie.
Jak to się stało? Przecież miałam być tutaj dopiero we wtorek.

Oprócz nie porozumień dotyczących praktycznie wszystkiego, min. Gdzie jest umowa? Kiedy mam wolne? Dlaczego nie dostałam chińskiego numeru? Doszło również nie porozumienie (gwóźdź do trumny) : godziny pracowania.
Otóż każda au pair ma wyznaczone godziny pracy, jest ich średnio 35 godzin tygodniowo. I tyle właśnie chciałam pracować, dodając do tego wszystkiego 1,5 dnia wolnego który przysługuje mi również z agencji.
Po spytaniu mojej host mamy o godziny pracy, wręcz się obraziła i zabroniła mi przychodzić do swojego domu (!) żeby się pobawić z dzieckiem.
Odetchnęłam głęboko i przesiedziałam cały dzień w swoim domu- na dodatek zaczęło padać a Jixian nie jest przyjaznym do wychodzenia w nocy miejscem. Zwłaszcza jeśli jest się samotną białą au pairką bez biegłej znajomości chińskiego. Jednym słowem, katastrofa.
 Dzisiaj rano zapukała do moich drzwi: pakuj się, agencja ma dla ciebie rodzinę w Pekinie, pewnie jesteś teraz bardzo szczęśliwa.
Zignorowałam to jak każde prawie dogryzanie, no może oprócz obrazy mojego wychowania (aha...) i zaczęłam się pakować.
Dojechaliśmy do Pekinu, host mama zarządziła lunch time więc zjadłam z nią ostatni posiłek(w swoim życiu).
Kierowca (tak, pojechaliśmy z kierowcą i ze sprzątaczką- siostrą hosta ale nigdy nie powiedziała o niej siostra, szkoda bo była naprawdę bardzo fajną kobietą, mimo braku znajomości angielskiego) powiedział coś, wskazując na mnie a host mama się zaśmiała.
Co takiego powiedział?- spytałam.
Powiedział, że jesteś jeszcze dzieckiem. Jego dziewczyna ma 27 lat i jest jeszcze dzieckiem. W Chinach rodzice strasznie rozpieszczają swoje dzieci. W ogóle nie powinnaś wyjeżdżać za granicę- rzekła.
W tym momencie pałeczki mi opadły.
Dodała- Mogłam ci dać wszystko. Dużo pieniędzy, podróże... ale tobie się u nas nie podobało.... mam nadzieję, że teraz jesteś szczęśliwa. Żadna inna rodzina w Pekinie ci tego nie zapewni, co ja bym ci dała.

Dojechaliśmy do agencji, szybka akcja, proszę tutaj usiąść, musimy porozmawiać z host mamą.
Słyszę, jak na mnie gada bardzo niemiłe rzeczy po chińsku (pomijając, że w samochodzie też się nasłuchałam) . Nie ciężko zrozumieć, że każde użyte "ta" (ona) było o mnie i o tym, jak bardzo Jay się ze mną nie lubił.
Mementum było jedno samo rozstanie- Dała mi 200 yuanów za 3 dni przepracowane, choć ciągle mówiłam jej, że nie chcę od niej ani yuana i poszła, wzdychając ironicznie.

Chwilę później dowiaduję się od koordynatorki, że pani była host (bo już nigdy nie nazwę jej mamą, obraziłabym swoją) wręcz nalegała, bym dzisiaj przyjechała.

Jutro jest nowy dzień. Słońce znów wzejdzie nad horyzontem. Pekinie, bądź dla mnie dobry.



XoXo Marzena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz