środa, 30 lipca 2014

Ejjj das okeeeejjj czyli życie po życiu w Korei

Długo się zbierałam, żeby napisać tę notatkę.
Przeprowadzki, wyprowadzki, pakowanie i zakupy- tak wyglądały nasze ostatnie dni w Pekinie i pierwsze dni w Seoulu.

Odwiezione na lotnisko (Max błagam patrz na drogę bardziej niż zwykle) przeszłyśmy dość szybko przez odprawę i czekałyśmy na stanowisku 7.
7 to chyba nasza szczęśliwa liczba forever.
Szczęśliwe ale i bliskie płaczu, opuściłyśmy Beijing.


Tego co się stało potem i co teraz się dzieje, żadna z nas nie przewidziała. Nie można było tego przewidzieć.

O Godzinie 12 skończyłyśmy odprawiać się z mega ogromnej kolejki na lotnisku w tłumie chińczyków, obcokrajowców i koreańczyków i przeszłyśmy przez barierki odebrać nasz bagaż.

Witamy w Korei. Zdjęcie na początek, odciski palców. Teraz można być oficjalnie w Seoulu.
Odebrałyśmy walizki.
Icheon- Seoul troszkę daleko. Sprawdzamy busy, pytamy o busy i o metro- nic nie jeździ do Seoulu. Musimy czekać 5 godzin na metro.
Jakiś magicznym sposobem znajdujemy autobus i kompletnie zmęczone jedziemy do Hongik Univ do naszego pierwszego hosta.
O 2 zgubione, przekonane że nie ma nocnych autobusów w Seoulu docieramy do hosta.
"Gdzie wy byłyście?!" pyta Don a my już wiemy, że to bardzo dobre pytanie.
Do 4 opowiadamy mu swoją historię a on wprost nie może uwierzyć, jak to się stało i jak przeżyłyśmy.
Następnego dnia popołudniu kupujemy miejskie karty i zaczynamy szukać pracy z małą pomocą (Geeezzz dziekujęmy za użyczenie koreańskiego!)
Wszędzie zapewniają jedynie free acommondation. Bez koreańskiego, bez native speakera- możliwość pracy w Koreii nawet na miesiąc jest prawie niemożliwa.
ALEEE będziemy szukały dalej no i najważniejsze...

W Korei można żyć za pół ceny!

I wiem, że wiele z was podróżowało do Korei BUT HEY nigdy nie byłyście bezdomne w Azji xD
Więc tak z naszego punktu widzenia nie było busów ani taniego żarcia- nie planowałyśmy Korei. To Korea zaplanowała nas. Nie jesteśmy tu żeby kupić płyty, tanie ciuchy czy inne staffy choć bardzo byśmy chciały to zrobić budżet nam na to nie pozwala.
Nasza chęć jechania tutaj nie była psychicznie obsesyjnie k-popowa. Kwestia pracy odpada ale myślę, że w 3 dni znalazłyśmy sposób na przeżycie tutaj miesiąca o niskim budżecie.
Moje nastawienie do Seoulu było (może nadal jest?) bardzo specyficzne.
Nie chciałam tu jechać, bo oppa. I nie jedźcie tu po to, żeby poznać oppe.
Seoul ma naprawdę dużo do zaoferowania.Kocham k-pop ale to więcej niż k-pop. Miejsca, eventy, ludzie, to niezwykła metropolia.
Mimo, że jesteśmy tu 3 dni, Seoul zdążył nas już nie raz zaskoczyć i to bardzo pozytywnie.

Angielski, angielski wszędzie.

Nie musisz znać hangula, żeby przeżyć (Chiny why) Wszyscy są mega pomocni i o dziwo wiedzą, że mogą ci czasem pomóc tylko po angielsku. Mimo, że początkowo niechętnie, w "kryzysowych sytuacjach" ich angielski się uruchamia i jest ogólnie zrozumiały. No i nie wspominając, że Korea jest zafascynowana USA.
Ale metro.... dlugo nam zajmie przyzwyczajenie sie do tych linii i linijek :D

Hoście, bądź moim menadżerem.

Mimo konserwatywności tego kraju, znalezienie tu hosta (czyli osoby, która pozwoli ci spać w swoim domu) jest banalne. Ale nam, BaNana udało się niesamowicie.
Nasz host jest jak nasz tatuś! Nie martwię się ani o jedzenie, ani o atrakcje czy budżet dzienny. Jason jest mega przekochanym człowiekiem. Kurs gotowania? Zamki? Może wypożyczymy rowery i pojedziemy nad Han river? Wypad nad morze będzie równie fajny! Nie zapomnijmy o Itaewon i innych dzielnicach! Wszystko co chcemy zaplanować, Jason jest meeega pomocny w tych sprawach. Nie wyobrażam sobie innego hosta w Korei. ale nikt nie wspomniał nam ze jest psychopatą i że będzie za nami chodził cały pobyt w jego domu.
Nie wspominając, że mieszkamy na 14 PIĘTRZE i mamy piękny widok na cały Seoul. Nasz pokój jest przeszklony więc w nocy wygląda to przepięknie. Jemy pizze z Casco patrzymy przez okno i relax pełną parą. Tego relaxu naprawdę brakowało nam przez dłuuugi czas.

Wczoraj spotkanie z couchsurfingu. Definitywnie must go jeśli chcecie poznać tłym wspanialych osób!
Eventy w Seoulu są i pijackie i wypadowe- można jechać nad morze, ale i umówić się na wspólną imprezę.
Czyli kto co lubi.


Podsumowując- a  na pewno coś dopiszę w późniejszym czasie (wolnym, co będzie ciężkie)  Seoul zmienił moje podejście w 3 dni. Z uprzedzonej i zniechęconej masą roztrzepanych polek chcących tu jechać bo oppa, miasto samo w sobie jest piękne, czyste i urokliwe. A nocny Seoul zapiera dech w piersiach.
Więc jeśli macie wydać pieniądze na wakacje i spędzić je w Seoulu- zdecydowanie polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz